Nawigacja
Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 39
Najnowszy użytkownik: Andrzej P
 
Strona Rodziny Godos i Godosz
Dzieje, historia, miejsca, ludzie ...
 
   
 
   
Wieś łowicka

Wieś łowicka

 

 Wieś łowicka, podobnie jak inne elementy życia tego regionu, miała swoje własne cechy. Tak jak w poprzednim rozdziale sięgam po opisy z kilku epok. Chodzi mi o ukazanie bogactwa minionych lat i życia, które już przeminęło. Na początek zamieszczam opowieść o wystawie rolniczej a potem opisy wsi łowickich, izb mieszkalnych i codziennych zajęć. Dodam jeszcze, że zamieszczone ilustracje pochodzą z oryginalnych źródeł.

 

1. Wystawa rolnicza w Łowiczu[1]

 

Przed dwoma tygodniami zamkniętą została w Łowiczu druga z kolei w naszym kraju wystawa rolnicza, odbyta w czasie trwania walnego jarmarku Mateuszowego, któréj akt nadawczy jest niemal równoczesny z związkiem towarzystwa rolniczego. Powitaną ona była przez kraj cały jako dawno przeczuwana potrzeba, i od pierwszéj chwili swego istnienia sympatyczne zdobyła sobie stanowisko. Szczęśliwie obrany czas i miejsce, hojne uposażenie w środki zachęty, czynny wreszcie w niéj udział towarzystwa rolniczego, uczyniły odrazu wystawę łowicką instytucyą krajową i wkładają na nas obowiązek treściwego zdania sprawy z tegorocznéj reprezentacyi prac i usiłowań naszego rolnictwa.

Z radosném przekonaniem wyznać możemy, że tegoroczna wystawa łowicka, w porównaniu z rokiem ubiegłym, jest ważnym postępem, wielkim krokiem naprzód. Ogólna liczba okazów prawie się podwoiła, a liczna i świetna reprezentacya płodów i wyrobów rolniczych odległych kraju okolic świadczy, że myśl użyteczna wystaw rolniczych przenika i w dalekie zakątki, słowem że wystawa rolnicza zdobyła sobie drogę do popularności.

W poniedziałek dnia 19 września, po solenném nabożeństwie w kollegiacie łowickiéj, odbyło się uroczyste otwarcie. Trzy bramy tryumfalne, w napisy, wieńce i trofea przystrojone, wiodły do trzech oddziałów wystawy: w gmachu ks. missyonarzy mieścił się oddział płodów rolniczych i przemysłu wiejskiego, w ratuszu, oddział machin i narzędzi rolniczych, zaś w ogrodzie Koisiewicza wystwa bydła i koni.

Wchodząc do gmachu missyonarzy, w korytarzu dolnym, na prawo i na lewo mieściły się płody zbożowe. Kolej otwierała pszenica, stanowiąca czoło naszéj produkcyi rolnej. Odznaczały się tu szczególniéj okazy nadesłane przez Wacława Popiela z Turny w powiecie siedleckim, Mikołaja Halperta ze Strug, Ferdynanda Grabkowskiego z Rdzuchowa, Ignacego Zaborowskiego z Zalesia. Z pośród 20 gatunków żyta celowały okazy: z Osin Kiernozkich Mikołaja Epsteina i z Dąbrowy Antoniego Szańkowskiego. Najpiękniejsze jęczmiony nadesłali: Ludwik Niemojowski z Radoszewic, Aleksander Ostrowski z Maluszyna. Chwalono powszechnie owies z folwarku Łyszkowice, z dóbr Łobaczewa w powiecie bialskim i hr. Lanckorońskiego z Motkowic w Kieleckiém. Odznaczał się groch Adama Bryszewskiego z Waliszewa i Małkowskiego z Giżyc, rzepak Kurnatowskiego z Brudzewa i Michała Nałęcz z Zembowa; gryka ze Stokwisk w Tykocińskiém, z dóbr Świerze w Krasnostawskiém, oraz gryka szwedzka.

Ciekawa i bardzo liczna była reprezentacya ziemniaków. Ogrodnik instytutu szlacheckiego przedstawił 96 odmian, Aleksander Ostrowski z Maluszyna 21, Sygietyński z Boguryi 40 odmian. Najmączystemi po rozbiorze chemicznym okazały się ziemniaki z dóbr Mierzanowic w Sandomierskiém. Tyle ważne rośliny pastewne słabo były reprezentowane.

Natomiast sala poświęcona wystawie ogrodnictwa, leśnictwa i pszczelnictwa najbogatszą była w śliczny strój kwiatów, owoców i zieleni: Wilanów, Nieborów, Bogurya i ogrody łowickie składały się na ten piękny zbiór. Ubranie sali korzystne dawało świadectwo o guście i zdolności p. Barczyńskiego, ogrodnika niegdyś w Homlu, teraz w Łowiczu zamieszkałego. Ule Dolinowskiego z Hańska i Kühna z Soboty, jak niemniéj miód lipiec z powiatu maryampolskiego zwracały uwagę.

Odzielna sala mieściła wyroby przemysłu wiejskiego. Przedewszystkiém zwracało się oko na liczną bardzo reprezentacyą wełnianych i lnianych wyrobów włościańskich. Pierwszeństwo trzymały wyroby włościanek z gubernii augustowskiéj; po nich zaszczytne miejsce zajmowały wyroby włościanek z księztwa łowickiego. Na wyroby te, dla zachęty przeznaczono przeszło 50 nagród pieniężnych. Za całość zaś okazów z gubernii augustowskiéj nadesłanych, oraz w ocenieniu zasług około płóciennictwa krajowego w ogóle położonych, przyznany został medal złoty rządowy Karolowi Dombrowiczowi, właścicielowi dóbr Dobrowola w powiecie maryampolskim. Przemysł lniany, tak ważny, tak rodzinny, tak piękną w kraju naszym mający za sobą przeszłość, znowu nam przypomniał, czémby mógł zostać, gdybyśmy się szczerze ku niemu zwrócili, choćby z uszczerbkiem jakiéj nowo aklimatyzowanéj gałęzi przemysłu. Więc téż z prawdziwém współczuciém śledziliśmy zajęcie, jakie włościańskie nasze płótna budziły, i tę poczciwą dumę, to zadowolenie z jakiém tłumy pracowitego ludu oglądały na wystawie wyroby własnéj pracy i staranności.

Opuszczając tę salę, nie możemy jeszcze pominąć wzmianki o serach z fabryki Traki, Jadowa i Piotrowic, o wyrobach z ogniotrwałéj glinki z fabryki Żareckiéj, o ciekawych okazach mąki i kasz z Konar i Chodakowa i t. d.

Po za dziedzińcém ratuszowym, w ogrodzie lekko staczającym się ku Bzurze, pomieszczono wystawę machin i narzędzi rolniczych, bez zaprzeczenia najpiękniejszy oddział tegorocznéj wystawy. Ustalonego imienia fabryka Ewansa, Lilpopa i Rau stanęła na czele; nie szczędząc kosztów i trudów, przedstawiła 80 sztuk narzędzi, a pod oddzielnie urządzoną wystawą, machina parowa nadawała ruch młockarni, młynkowi i słodownikowi.

Dwa medale były nagrodą téj staranności. Z krajowych fabrykantów wystąpili nadto: Zakrzewski z wagami dziesiętnemi, Rolbiecki z sieczkarnią, młody Kotkowski z Bodzechowa z machinką parową własnego wyrobu, bednarz Augspach z Tomaszowa z okseftem wybornéj roboty. Liczna i świetna była reprezentacya fabryk zagranicznych. H. Cegielski z Poznania, tak dobrze zasłużony zeszłorocznéj wystawie w r. b. nadesłał 40 narzędzi i machin. Powszechne uznanie spotkały pługi Gołaszewskiego z Targowisk w Galicyi i Konopki z Mogilan. Pługi tych dwóch wystawców najszczęśliwiéj rozwiązały na konkursie stawione od towarzystwa rolniczego zadania i otrzymały srebrne medale. Pługi galicyjskie, przy całéj praktyczności, brały jeszcze górę nad tutejszo-krajowemi przystępniejszą nierównie ceną.

Najsłabszą stronę tegorocznéj wystawy łowickiéj stanowił inwentarz. Gdyby nie myśl, że była ta tylko reprezentacya małego promienia okolicy łowickiéj, musielibyśmy smutne unieść wyobrażenie o naszém bogactwie w bydło i konie. Wspomniéć tylko należy z chlubą okazy bydła żuławskiego Feliksa Wołowskiego z Ossuchowa, prześliczną parę wołów czerwonych Bartłomieja Ogrodowczyka, zwanego Sewerynem z Podkrajewa w Mławskiém, owce elektoralne Ludwika hr. Krasińskiego z Krasnego, skopy pani Tomickiéj z Kożuszek, zbiór okazów drobiu hr. Augustowéj Potockiéj, oraz konie Adama hr. Krasińskiego, Ferd. Grabkowskiego, Ludwika Rossmanna, Aleks. Zaborowskiego i Meisnera z Borówka. We środę dnia 21 Września po południu odbył się przy odgłosie muzyki tryumfalny pochód nagrodzonego na wystawie i wieńcami ozdobionego bydła. Poprzedził go orszak nagrodzonych włościan i chorągwie niosących. Sympatyczny i prawdziwie uroczy widok przedstawiał ten pochód, symbolizujący cześć pracy i zabiegłości rolnika.

Nie jesteśmy żarliwemi zwolennikami wyścigów konnych w dotychczasowym ich w kraju naszym kierunku. Nie pojmujemy dostatecznie zbawiennego wpływu angielskich wyścigowych vollblutów na poprawę rasy koni krajowych, ale właśnie dlatego chwalić musimy kierunek wyścigów łowickich, które tor swój wyłącznie otworzyły dla rasy wschodniéj, odgrywającéj tak przeważną rolę w sławnym naszym chowie koni z ubiegłych lat. Tegoroczne wyścigi dla koni krwi czystéj bardzo bogato uposażone były w nagrody.

Puhar i szpicruta, których rysunki tu załączamy, ofiarowane były jako nagrody, pierwszy przez Lud. hr. Krasińskiego, druga przez Wład. Cieleckiego, a wykonane zostały ze złota, z artystyczném wykończeniem, w zaszczytnie znanym w kraju naszym zakładzie jubilerskim pod firmą dawniéj Stefana Nejbaur, obecnie Józefa Wejnerta, podług rysunku oryginalnego jednego z naszych artystów. Ze cztérech siedzących u podstawy kielicha żukejów, dwaj, ze szklankami w ręku, starają się jak się zdaje wprowadzić w lepszy humor swoich kolegów, któym los odmówił zwycięztwa. Powyżéj cztéry głowy końskie, czapeczki, strzemiona itp., a na samym kielichu w pośród arabesków cztery medaliony w płaskorzeźbie, ze scenami wyścigowemi i dwa herby: Krasińskich z dewizą na wstążce Amor patriae nostra lex, i miasta Łowicza, pelikan z rozdartą piersią, karmiący dzieci swoje. Wysokość kielicha cali jedenaście, szerokość w podstawie cali pięć i pół, wartość 1200 rubli.

Szpicruta, także ze złota, z bardzo ładnie wyrobionym koniem i rękojeścią, na któréj również umieszczone są dwa herby, to jest p. Wład. Cieleckiego i miasta Łowicza, wysoka na cali dziewięć.

Nadto hr. Krasiński ofiarował konewkę i baryłkę srebrną, a mieszkańcy Łowicza z dobrowolnych składek puhar srebrny. Tylko ten ostatni wygrany został przez Ludwika hr. Krasińskiego; cztery inne zaś nagrody szczęśliwy zdobywca przez kilka lat na torze łowickim bronić jest obowiązany.

Ostatniego dnia wystawy, t. j. 23 września, odbyły się innego rodzaju wyścigi, po raz pierwszy w kraju naszym zastosowane, wyścigi bryczkowe. Rozdzielone są zdania co do użyteczności tych nowych wyścigów: jedni widzą w nich tylko zabawkę, innie wiele bardzo spodziewają się po trafném i umiejętném ich pokierowaniu, zwłaszcza jeśli zastosowane będą do próby siły pociągowéj roboczego inwentarza. W tym roku mieliśmy dwa wyścigi koni fornalskich i trzy wyścigi koni włościańskich.

Nader zajmującym ustępem tegorocznéj wystawy był konkurs oraczów. Zeszłoroczném doświadczeniem wsparci sędziowie, w praktyczniejszy sposób urządzili konkurs. Zwycięztwo w tych próbach odniósł włościanin Jędrzej Cichy z Rybia, któremu przyznany został medal srebrny i kwota rubli srebr. 20; następujący po nim otrzymali pienięzne nagrody. Dla ożywienia tych konkursów i nadania im ogólniejszéj powagi, wielce pożądanémby było, aby stawali do niego celujący oracze ze wszystkich okolic kraju, przy próbach okręgowych przez delegacye towarzystwa rolniczego wypróbowani. Jestto bez wątpienia jeden z najciekawszych konkursów, uzacniający pracę rolnika; ze szczérem téż rozrzewnieniem patrzyliśmy na zajęcie i emulacyą jakie w oraczach współzawodnictwo to obudziło.

Rozdanie nagród było ostatnim rozdziałem w programacie tegorocznéj wystawy; rozdział ten w całéj obszerności najdokładniéj powtórzyły już wszystkie dzienniki.

My zakończamy króciuchny nasz zarys radosném uznaniem, że tegoroczna wystawa rolnicza powiodła się najzupełniéj, że obudziła już zajęcie w odległych kraju okolicach, że przez związanie się z towarzystwem rolniczém najzbawienniéj wpłynęła na ożywienie nową krwią tak niegdyś hulaszczych jarmarków łowickich, - słowem że już staje się prawdziwie narodową dla rolniczego kraju uroczystością.

Czy zaś stale pozostawienie wystawy rolniczéj w Łowiczu dogadzać będzie widokom i potrzebie rolnictwa, czy téż odbywanie téj kolejne w innych także kraju okolicach da jéj więcéj rozmaitości, bogactwa, żywotności i wpływu - to już blizka przyszłość okaże.

 

2. Siedziby, czyli mieszkania[2]

 

Wieś księżacka ciągnie się przeważnie na przestrzeni paru wiorst, chaty najczęściej pobudowane są przy drodze, biegnącej wzdłuż wioski. Strzechy słomiane niejednokrotnie zbliżają się ku sobie; gdy padnie iskra, wieś płonie, jak w 1882 r. Zabostów, w r. 1886 Bednary i inne. Pożar staje się tem bardziej groźny, że budynki gospodarskie, według rozplanowania dawnego, złączone bywają z domem mieszkalnym zapomocą "parkanów", t. j. szop, tworząc jakoby warownię.

W okolicy, obfitującej w kamienie, posiłkują się niemi przy stawianiu budynków dla inwentarza. W każdem podwórzu znajduje się studnia, ocembrowana dość wysoko balami, z żórawiem lub długą żerdzią, zakończoną hakiem do zawieszania wiadra. Obecnie stawiają studnie z kręgów cementowych, często nakrywane; obok studni znajduje się okrągły, wycementowany basen, lub gruby bal, wydrążony wewnątrz, w którym poją inwentarz. W niewielu stosunkowo gospodarstwach postępowych spotykamy racjonalnie urządzone gnojowisko; ogół przeznacza na nie dużą przestrzeń w podwórzu, na przepuszczalnem dnie, blisko drzwi wyjściowych z chałupy. Gdyby nie gnojowisko, obejście przedstawiałoby obraz ładu i porządku; w szopach poukładane drzewo budulcowe, opałowe, narzędzia, warsztat stolarski, pozawieszane drabiny, drągi, sanie, wszystko na swojem miejscu.

Od dość dawna spotykane są sady, bowiem Księżakom znane są dobrze książki Jankowskiego Edmunda: "Sad przy chacie" i "Ogrody polne"; wzorując się na nich, sadzą coraz więcej drzew owocowych.

W pewnem oddaleniu od obory znajduje się stodoła z wrotami na przestrzał, prócz sąsieków są małe schowania na kosy, widły, grabie. Przy stawianiu stodoły istnieje w niektórych wsiach zwyczaj zakopywania święconych ziół i śledzi, aby zabezpieczyć się przed myszami.

 System ten przyjęli Księżacy ze względu na trudność kupna drzewa. Wiązanie dachu jest mało skomplikowane i wymaga cieńszych krokwi; krokwie umocowane są zapomocą t. zw. "buntów". Dawne chałupy stawiane były z drzewa, zwykle od strony południa; dlatego spotykamy chałupy, zwrócone do drogi bądź frontem, bądź też stroną szczytową.

Na wymierzonym placu zakopują po rogach ziele święcone, podwaliny układają bez podmurówki, poziomując na kilku kamieniach, ustawionych w węgłach; na to idą przyciesie, w których wiercą otwory, aby w nie wstawić słupy pionowe, wyrżnięte, w te słupy wkładają poziomo bale, łączone w narożach na węgieł; przekładają je mchem dla ciepła, szpary zalepiają gliną lub mierzwą końską. Między ściany zewnętrzne ustawiają bale do poprzecznych ścian, końce bali występują nieco na zewnątrz ścian. Zakończenie górne ścian stanowią grubsze bale, tak zwane "obierki", które są oparciem dla belek pułapowych. W celu wyrównania wstawiają między belki "braki", a na zrębie - krokwie, wpuszczane końcami w belki pułapowe. Krokwie są łączone zapomocą jętek, które w Łowickiem nazywają "buntami". Na krokwiach przybija się łaty. Dach "szyje się" ze snopków słomy, "wykręcanych" i przywiązywanych do łat. Aby nie zaciekał, pokrywa się "przykładem" ze świeżego perzu i paździerzą ze lnu.

Najstarsze chaty posiadają od strony szczytowej przyzby, t. j. wysunięcia okapu dachu, osłaniające od słońca i słoty. Przyzba wysunięta jest daleko od ściany i jest oparta na wysuniętych końcach bali. Chaty z przyzbami rozrzucone były po całem Księstwie, obecnie zanikają. Dawne chałupy o czterospadkowych dachach składają się z jednej izby, komory i sieni, stawiane były z bali od 3-ech do 7-mio calowych. Po wejściu do izby widzimy trzy grube belki, idące wpoprzek, czwarta, znacznie grubsza, idzie w kierunku podłużnym, nie dotyka do sufitu, zastępuje półkę, kładą tam podręczne rzeczy, często chleb. Drzwi zbijane były z klepek, zawsze jednoskrzydłowe, zamykane na zasuwkę lub zakrętki drewniane. Z sieni prowadzi dwoje drzwi zewnętrznych na przestrzał od ulicy i podwórza.

Komin zbudowany jest pośrodku chałupy, częściej z gliny aniżeli z cegły. Stare kominy stawiali na drewnianych "stożynach", spojonych "sponami", były one wzmocnione opasującą je "kotwicą" niby obręczą ze słomy, zabezpieczoną od ognia gliną z piaskiem. W chałupach dwuizbowych idą od komina wewnętrznego skośnie dwa "luchta", zwane "portki"; stawiano je z desek, oblepionych gliną; część komina, w której schodzą się "luchta", nazywa się "baba", na niej umieszczony jest komin zewnętrzny. Owe "baby" zawalały się często, nawet bywały przyczyną pożarów. Aby tego uniknąć, budują teraz dwa kominy, oparte na ścianach, dzielących izby od sieni; kominy te nazwane są "cugowe".

Piec również uległ dużej zmianie, znikł "kominek", ostoja kur, ukryty został piec ogrzewacz, który z "kominkiem" i kuchnią tworzył "przypiecek", a z piecem do chleba i "piekiełkiem" - "zapiecek". "Piekiełek" - to miejsce, gdzie dogasały niedopalone węgle, w których piekły się ziemniaki. W czasach minionych piec był nadzwyczaj obszerny, składał się z zapiecka, przypiecka i przedpiecka; nadto w każdym domu znajdowal się piec do chleba, w którym były "czeluście", a bal, który je zatyka, nazywał się "zatyka".

Kiedy gospodarz Wincenty Marciniak we wsi Chruślinie rozrzucił dom drewniany, a postawił murowany, zaczęto wyśmiewać się z niego i nazywać go "murowańcem", "murowaniakiem".

Od dłuższego czasu gospodarze, zwłaszcza zamożniejsi, stawiają domy murowane, wysokie, czteropokojowe, piąty pokój na poddaszu, okna duże, podłogi wszystkie drewniane, kuchnie angielskie, sufity belkowane tradycyjne, drzwi wejściowe o dwóch skrzydłach, przed domem ganek, z pnącą się zielenią, ogródek pełen malw, słoneczników, otoczony sztachetami, obok sad owocowy z rzędem uli. W podwórzu ład, porządek. Gospodarz postępowy pragnie doścignąć Czechów i Duńczyków, czyta o nich w gazetach i książkach. Wnętrze mieszkania dbałych o czystość gospodarzy, zwłaszcza posiadających córki dorosłe, odznacza się porządkiem we wszystkich zakątkach.

Sień to zarazem kuchnia letnia, w której gotują i jadają latem; jedna z izb jest pracownią i kuchnią zimową, tu w odpowiednim czasie stoi warsztat tkacki, tu pracuje gospodyni przy kołowrotku. W jednej komorze sypiają dzieci starsze, druga komora - to skład żywności podręcznej; większe zapasy żywności znajdują się na poddaszu, w dużych słomiankach t. j. beczkach ze słomy. Izba po drugiej stronie sieni - to świetlica; gdy wejdziesz do tej izby, niezwykłego doznajesz wrażenia, oczom własnym nie wierzysz - a więc tak mieszka chłop polski? Ta izba - to bajecznie kolorowa siedziba; tak tu pogodnie, wesoło, żadnej szarzyzny, wszystko tchnie siłą, rozmachem, zadowoleniem. Ta izba mówi o tężyźnie i niepospolitej pracowitości mieszkańców. Patrzysz na wycinanki różnobarwne, misterne "pająki", pościel strojną i... podziwiasz. To wszystko wykonały dziewczęta wiejskie, które nie uczyły się tych prac w żadnej szkole, przeważnie samouczki; zamiłowanie w pięknie było im bodźcem do tworzenia kwiecistych ścian i pułapu. Jeśli przybyłeś, aby jak brat z braćmi spędzić tu chwilę i zasiąść do serdecznej gawędy na jednej ławie - dobrze i miło czujesz się w tej izbie.

Od wejścia na lewo kuchnia z okapem i piec chlebowy, na nich poukładane rzędem jabłka czerwone i małe tykwy żółte; pod ścianą naprzeciwko okien stoją dwa łóżka, suto zasłane pościelą, słomę nakrywa płachta płócienna, na niej pierzyna, powleczona "naspą" wełnianą, samodziałową, w kratę zwykle żółtą z bronzowem, na to prześcieradło cienkie, zakończone szerokim szlakiem szydełkowym, lub, jak dyktuje moda najświeższa, kapa wełniana, jednobarwna, sobie tkana, najczęściej zielona, bogato haftowana w kwiaty kolorowe, a na tem po dziewięć poduszek, we trzy rzędy ułożonych, w poszewkach białych, każda innemi cerglami (tasiemkami) sznurowana na tle różno-barwnem, często jeszcze trzy jaśki, również strojne, sięgające pod pułap. Pomiędzy łóżkiem a drzwiami, prowadzącemi do komory, stoi skrzynia wzorzysta na tle wiśniowem; w skrzyni składają ubranie, bieliznę, jest i "przytworek", mieszczący korale, bursztyny po babce, paciorki (błyszczki) i pieniądze. Po drugiej stronie drzwi urządzony jest ołtarzyk domowy: stół, nakryty lnianym obrusem ze szlakiem szydełkowym, na stole kapliczka i krzyż, kozikiem wystrugany, lilje białe, naturalnie odrobione, obok kwiaty świeże, często odmieniane; pod pułapem lampka płonąca rzuca blaski czerwonawe na obraz Matki Najświętszej, przed którą zanoszą korne błagania miłujący Ją domownicy. Jeśli gospodarze nie posiadają szafki-bibljoteczki, na tymże stole mieszczą się książki i gazety, świadcząc o szacunku mieszkańców chaty dla nauki. Pod oknami ława, pamiętająca czasy dawne, kiedy to nie kupowano sprzętów domowych w mieście, to też ława - to najciekawszy sprzęt w izbie Księżaka. Nad ławą lustro, lub mapa Polski. W oknach firaneczki, misternie z bibułki wycięte, pełno kwiatów kwitnących: pelargonje, fuksje, pularesy, filuty, kartoflanki, muszkatele. Nad oknami rząd kubeczków i filiżanek, na prawo od drzwi wejściowych "konewnik" - szafa-kredens, od dołu zamykany, kryje chleb napoczęty, masło, niekiedy mleko, część górna oszklona, przedzielona półką, zawiera miski różnobarwne, talerze, malowane w kwiaty rozmaite, i łyżki wiszące. Nad szafą "listwa", półka pochylona, za nią znowu talerze kolorowe. Nad łóżkami i na ścianie szczytowej wiszą obrazy Świętych Pańskich; czasem zabłąka się jeszcze staruszek, przez wiejskiego malarza na szkle malowany. Dawne obrazy zanikają, bo z chwilą, gdy przyjęto fabryczne, zaczęto mniemać, że wszystko, co pochodzi z fabryki, jest lepsze, niż nieudolną ręką samouka wykonane. Obrazy, malowane na szkle, poszły na strych, gdzie błąkają się dotychczas. Obrazy zdobią kwiatami sztucznemi z wieńca weselnego i wycinankami "tasiemkami". "Kodry" i "gwiozdy" zdobią belki poprzeczne. Od belek zwieszają się "światy" czyli "pająki", misternie ze słomek i bibułki wykonane, ptaszki, kolebki z opłatków, dzbanuszki.

Dwa razy do roku, a co najmniej raz - przed Wielkanocą - malują ściany farbą ciemnoniebieską, myją belki u sufitu, stroją izbę nowemi wycinankami; tło niebieskie harmonizuje dobrze z ozdobami izby, wywołując miły nastrój. Mimo spotykanego niejednokrotnie zdania, że izba łowicka jest przejaskrawiona, że nie zadowala subtelnego smaku artysty - izba łowicka, przewieziona ze wszelkiemi szczegółami na szereg wystaw w kraju, ściągała niezliczoną ilość zwiedzających, którzy rozstać się z jej widokiem nie mogli.

Aleksander Janowski pisał w "Ziemi" w 1911 r. po wystawie zdobnictwa ludowego w Warszawie o izbie łowickiej: "Dziwi się lud stolicy i szepcze zdumiony: czyż to być może? - to chyba jeno tak na wystawę? A przecież przypięta jest fotografja z natury, zdjęcie w dzień powszedni robione w chacie Pawliny, we wsi Retki. Widać tam zupełnie to samo, co i na wystawie. Tłumy widzów wystawowych stają zwartą gromadą przed tem wnętrzem, nie znają tego życia, ale czują, że tam odrodzenie, tam potęga. Z izby tej promienieje wielki rozmach twórczy naszego ludu, rozmach, który ma w sobie tyle siły i energji, tyle dążenia do kultury i postępu".

 

3. Budownictwo[3]

 

a. Dom

 

Przed rokiem 1864, czyli w czasach pańszczyźnianych wieś skupiona była zazwyczaj na niewielkim obszarze, często w pobliżu zbiornika wodnego – stawu, strumienia lub rzeczki. Spotykano różne kształty wsi: kolisty (np. Boczki, Płaskocin), owalny (np. Mszadla, Lipce, Złaków kościelny), widlicowy (np. Małszyce, Białynin, Pszczonów, Drzewce, Godzianów, Łaźniki), ulicowy (np. Złaków Borowy, Janisławice, Zapady, Chruślin, Miłochniewice).

Po uwłaszczeniu i przeprowadzeniu komasacji sytuacja zmieniła się, ponieważ każdy gospodarz otrzymywał gospodarstwo wraz z siedliskiem, które znajdowało się na jego działce. Dawne typy osiedli zaczęły się rozpadać, zaczęły powstawać nowe wsie, a także kolonie w ich pobliżu. Nowe wsie z luźnymi zabudowaniami w układzie rzędowym ciągnęły się czasem kilka kilometrów.

Od czasów najdawniejszych wykorzystywanymi tradycyjnie materiałami budowlanymi były drewno i glina z domieszką rżniętej słomy. Po uwłaszczeniu zaczęto używać także kamieni oraz głazów narzutowych, a w XX wieku palonej cegły i pustaków.

Pokrycie dachów wykonywano ze słomy, czasem również z trzciny i rogoży. Najstarsze dachy były czterospadowe. na początku XX wieku pojawiły się także dachy ze szczytami naczółkowymi, a w latach 30. dachy dwuspadowe ze szczytami prostymi[4].

Najstarszym typem konstrukcji budynków drewnianych była konstrukcja słupowa ścian, układanych z bali dartych i tartych. Następnie (na przełomie XVII i XVIII wieku) pojawiła się konstrukcja zwana węgłową, która stosowana była we wszystkich budynkach drewnianych (w chałupach, oborach, spichlerzach, stodołach i szopach). W XX wieku przy budowie stodół zaczęto stosować konstrukcję ryglową.

Jeśli chodzi o typy zagród, to w okresie pańszczyźnianym jeszcze się one nie wytworzyły. Cechą charakterystyczną było to, że wszystkie budynki tworzyły zwartą i ciasną zabudowę. Po komasacji wykształciło się kilka typów układów zabudowań: zagroda zamknięta na planie kwadratu lub prostokąta, wolno stające budynki niepowiązane ze sobą, zagroda w kształcie litery E, później powstawały także mniejsze zagrody w różnych układach, np. liniowym lub dużej litery L. Cechą charakterystyczną wielu starszych zagród łowickich było to, że chałupy stawiano licem do drogi z oknami zawsze zwróconymi w stronę południa. Zagrody oddzielone były od siebie płotami, parkanami z żerdzi lub wikliny, a także z polnych kamieni.

Początkowo budowano chałupy dwuwnętrzne, z czasem liczba pomieszczeń i ich układ zmieniały się. Chałupy na początku XIX wieku były jednotraktowe, szerokofrontowe o układzie asymetrycznym, w drugiej połowie wieku wybierano układ symetryczny, gdzie osią symetrii była sień. Po obu jej stronach znajdowała się izba i komora. W latach 30. XX wieku budowano chałupy dwutraktowe (zwane czworakami) o układzie symetrycznym.

W tradycyjnych chałupach sufit zaopatrzony był w czwartą podłużną belką (nazywaną siestrzanem albo podciągiem), na której spoczywały trzy belki sufitowe.

Początkowo otwory okienne miały bardzo niewielkie rozmiary, w czasie chłodów zasłaniano je błoną z pęcherza zwierzęcego albo cienką deszczułką. Rozmiary okien stopniowo się zwiększały (w 1. połowie XIX wieku miały około 30 cm szerokości i 60 cm wysokości), by w latach 30. XX wieku osiągnąć rozmiar 80 x 120 cm. Na początku XX wieku zaczęto zamykać na noc okna okiennicami umieszczonymi na froncie chałupy, często barwnie malowanymi.

Jeśli chałupa stała licem do drogi, drzwi prowadziły z drogi do sieni, jeśli stała szczytem do drogi, wówczas z podwórza do sieni. Drzwi wejściowe bardzo często wytwarzane były z wielkim kunsztem. Klepki nakładane na deski często przybijane były w symetrycznym i rytmicznym układzie żelaznymi gwoździami z dużymi łebkami. Układano z klepek różne wzory geometryczne: trójkąty, małe i duże kwadraty, prostokąty, koła, romby, a także słońca, księżyce, półksiężyce, jedlinki, krzyże i rozety.

Zewnętrzne ściany domu niekiedy były ozdobnie szalowane, co wiązało się z duzymi kosztami. Od XIX wieku były zazwyczaj bielone wapnem i malowane w stylizowane drzewka i kwiaty. Pod koniec XIX wieku modne stały się ściany o niebieskim tle, na którym białą farbą malowano elementy roślinne.

O ogródek przed chałupą najczęściej troszczyły się najczęściej dorastające dziewczęta. W ogródkach oprócz kwiatów, takich jak: lawenda, ruta, malwy, róże, goździki i lilie, rosły także zioła lekarskie, np. dziurawiec, lubczyk, mięta, dziewanna.

 

b. Wnętrze chaty

 

            Wieś łowicka ciągnęła się przeważnie kilka kilometrów, chaty budowano z drzewa od strony południa przy drodze, biegnącej wzdłuż wioski. Malowano je dwa razy do roku, a co najmniej raz – przed Wielkanocą – farbą ciemnoniebieską. Warto przy tym podkreślić, że Księżacy domy mieszkalne nazywali zawsze chałupą, a izbą – wnętrze mieszkalne z paleniskiem, wchodzące w skład chałupy, obok takich pomieszczeń jak sień i komora.

W łowickiej chałupie jest wiele rodzajów pomieszczeń. Najstarsze chałupy posiadały jedno wnętrze (jednownętrzne). Wraz z rozwojem budownictwa, poprzez dwu i trójwnętrzne, dochodzimy do chałup cztero i pięciownętrznych, których pod koniec XIX wieku było stosunkowo sporo.

- IZBA

Najstarsze chałupy były jednoizbowe. W jednej izbie koncentrowało życie rodzinne. Pełniła ona funkcje dzisiejszej kuchni, sypialni, jadalni, pokoju gościnnego itp. W chałupie dwuizbowej jedna izba była roboczą – kuchnią, a druga świetlicą – izbą reprezentacyjną.

„Każdy mebel w izbie, w zależności od spełnianych funkcji, miał swoje ściśle określone miejsce, które nie ulegało zmianie przez cały wiek XIX i pierwsze dziesiątki XX wieku. Zmiany w rozstawieniu mebli zostały wprowadzone dopiero w domach wieloizbowych,w latach trzydziestych XX wieku. Tradycyjny układ mebli we wnętrzu oparty był na zasadzie ustawienia mebli pod ścianami, środek izby był zawsze wolny”.

Izba świąteczna w literaturze jest opisywana następująco: „Wzdłuż ściany z oknami stała długa ława – miejsce odpoczynku domowników po pracy. Na tejże ławie siadali goście i sąsiedzi. Ława łączyła się ze stołem, który stał w rogu izby przy ścianie, na wprost drzwi wejściowych. Stół ten, nakryty zawsze białą serwetą, pełnił funkcję domowego ołtarzyka. […] Przy tej samej ścianie, przy której umieszczony był stół-ołtarzyk, lecz po przeciwnej stronie drzwi komory, stała malowana skrzynia na odzież. Wzdłuż ściany od strony podwórza znajdowało się jedno lub dwa łóżka. Obok łóżka znajdował się zawsze kołyska dla małego dziecka”.

 - SIEŃ

Sień zajmowała dużą część chałupy łowickiej i była wykorzystywana jako pomieszczenie głównie gospodarcze oraz w lecie jako miejsce do przygotowywani posiłków. Prawie połowę sieni zajmował szeroki komin, w którym znajdował się piec piekarski, a w pozostałej części przechowywano różne sprzęty gospodarcze (żarna, stępa, kubełki, cebraki). Przygotowywano tu karmę dla świń, karmiono odchowane w izbie kurczaki i gęsi. W okresie zimy przygotowywano ciepłe picie dla krów. W sieni budowano także kuchnię (palenisko zamknięte), która służyła w lecie do gotowania posiłków.

Piec chlebowy na początku XX stulecia znajdował się w izbie, ale wsad był budowany od strony sieni. W sieni budowano także jeszcze jedną kuchnię, nie mającą żadnej łączności z piecem piekarskim. „Kuchnia” w sieni jest wykorzystywana tylko w okresie lata. Dalsza ewolucja w latach 1925-1930 doprowadziła do wyeliminowania pieca piekarskiego poza dom mieszkalny. Budowano go na podwórzu lub w ogrodzie. Chleb wkładano i wyjmowano z pieca specjalną łopatą piekarską.

- KOMORA

Komora służyła przede wszystkim do przechowywania żywności, odzieży, bielizny, niektórych rzadziej używanych naczyń, np. dzieży do chleba, niecek do ciastai klusek oraz prasy do sera. W komorze zazwyczaj spały także panny, dorastające córki gospodarza i służąca. Tam również myto się i ubierano. W chałupach trójwnętrznych jednoizbowych zajmowała całą szerokość w szycie budynku za izbą. Komory najczęściej nie miały okien. W chałupach pięciownętrzych o dwóch komorach jedna służyła jako miejsce spania dla dziewcząt i do przechowywania bielizny i odzieży, a w drugiej przechowywano żywność i sprzęty gospodarskich (dzieża, niecki, prasa do sera). W domach wieloizbowych do przechowywania podręcznych zapasów żywności służyła spiżarnia.

 

4. Niektóre narzędzia używane w gospodarstwie[5]

 

Utkane płótno, ubrania i inne cenne przedmioty przechowywano w skrzyni. Otrzymywały one różnobarwną dekorację. Pod koniec pierwszej połowy XIX wieku spotyka się skrzynie z dekoracją roślinną, malowaną olejnymi farbami na tle skrzyni czerwonym czy bordo. Pod koniec XIX wieku rozpowszechnił się jednolity typ dekoracji skrzyń łowickich: tło ciemnoczerwone lub bordo, dwa ciemnozielone, prostokątne pola na ścianie licowej i na wieku a na nich różnokolorowe kwiaty. Dodatkowa dekoracja kwiatowa znajduje się na ścianie licowej pomiędzy zielonymi polami.

Łóżka zdobione były poduszkami, nakryciami samodziałowymi (nospami - wełnianymi powłokami na pierzynę, zwykle czerwonego koloru w dużą kratę), serwetamiz koronkami ręcznie wykonanymi. Poduszki były powleczone białymi poszewkami z kolorowymi, wełnianymi haftami, wykonanymi na siatce. Były też poszewki z białymi, szydełkowymi koronkami. Łóżko nakrywano najpierw białą serwetą o szerokiej koronce szydełkowej. Na serwetę kładziono nospę. Na tak przygotowanym łóżku układano w dwóch lub trzech rzędach poduszki. Poduszek tych nie używano do spania. Na noc składano je na malowaną skrzynię a spano na poduszkach bez ozdobnych poszewek.

Wnętrze chałupy łowickiej kojarzy się wszystkim z kolorowymi dekoracjami. Księżacy przykładali wielką wagę do zdobienia swoich domostw. Początkowo było to malowanie na ścianach izby. Zmiana typu dekoracji nasępiła wraz z pojawieniem się na wsi kolorowego papieru glansowanego (ok. 1860). „Dotychczasowe ozdoby malowane na ścianach zastąpione zostały przez ozdoby wycinane z papieru. Jest to okres najpiękniejszej dekoracji wnętrza chałupy łowickiej i najwspanialszego rozkwitu sztuki ludowej” .

Z papieru wykonywano różne w kompozycji i barwne „stroje”, którymi przyozdabiano belki sufitów i ściany izb. Wycinanki najpierw nalepiano bezpośrednio na ramach obrazów, na oknach i kaflach pieca lub też na ścianie i na belkach sufitu. Dość szybko jednak wycinane motywy zaczęto naklejać na tło, którym początkowo był zwykły szary papier do pakowania, a następnie biały karton. W latach 1865-70 spotykamy już uformowane trzy kształty wycinanek: gwiozdy – kółka białe różnej średnicy, a na nich bukiety kwiatów; kodry (kodry – ‘wycinanki na belki, pułapy i ściany’) prostokątne, poziome białe pasy różnej długości i szerokości, a na nich bogate w kolory kwiaty, ptaki lub sceny rodzajowe; tasiemki – dwie pionowe wstążki bliźniacze w układzie symetrycznym, u dołu ozdobione frędzlą, a u góry zwieńczone gwiazdą.

Ozdobą izby były również obrazy świętych. Liczba ich w jednej tylko izbie dochodziła do dwudziestu. Umieszczano je w rzędzie na ścianach pod sufitem, w dwóch rzędach nad ołtarzykiem. Obrazy, malowane przez cechowych czy ludowych malarzy farbami olejnymi na papierze, kupowana na jarmarkach od wędrownych malarzy lub przywożono z pielgrzymek do Częstochowy. We wszystkich inwentarzach chłopskich wymieniane są obrazy święte i podana ich liczba. […] Obok obrazów ręcznie malowanych przybyły pod koniec XIX wieku oleodruki, które jako tańsze wypierały obrazy ręcznie malowane. […] Stół-ołtarzyk nakryty było białą serwetą z szydełkową koronką tak szeroką, że zwisała niema do podłogi. Na środku stał krzyż drewniany zdobiony snycerka, obok gipsowe figurki świętych, małe obrazki, lichtarze ze świecami, kilka bukietów kwiatów”.

Izby dekorowano również kwiatami i pająkami. Pająki w XIX wieku wykonywano z farbowanych piór, a w następnym stuleciu zaczęto je robić ze słomy, bibuły, papieru kolorowego i wełny. Kształt pająków był różny – od kulistych, zwanych „światami” lub jeżykami, stożkowych i kwadratowych do wielobocznych. „W niektórych domach od największego pająka, wiszącego pod sufitem na środku izby, rozbiegały się promieniście łańcuchy wykonane ze słomy i kolorowego papieru, zakrywając prawie cała powierzchnię sufitu. Kwiaty zdobiły stół-ołtarzyk, ściany pod belkami i obrazy. […] Pod koniec XIX wieku wykonywano je z bibuły kolorowej a następnie również i z wełny, ozdabiając je cekinami, koralikami. […] Bukiety kwiatów stawiane na stole-ołtarzyku, tuż przy ścianie, były jednostronne, stawiane na środku ołtarzyka miały kształt choinek. Kwiaty zdobiące ściany pod belkami były jednostronne w kształcie koła. Kształt girland miały kwiaty zdobiące obrazy.

Cebrak, dzieża i kopańka (naczynie do wygniatania ciasta i prania bielizny). Dzieża - naczynie służące do rozczyniania mąki i wyrastania ciasta chlebowego. Wykonane było z drewnianych klepek (najczęściej lipowych lub świerkowych) i obręczy. Do pieczenia chleba nie zużywano całego rozczynionego ciasta. W dzieży pozostawiano jego niewielką ilość, która służyła do zakwaszenia nowego ciasta do następnego wypieku.

Kopań - duże podłużne naczynie, niecka. Kopań służyła w gospodarstwie domowym do przechowywania zapasów żywności, np. solonego mięsa. Mała kopańka była naczyniem kuchennym, w niej zagniatano ciasto do wypieków, wyrabiano kluski itp. Kopań była wykonana z jednego, rozszczepionego pnia lipy lub osiki.

Tara, tarka - narzędzie wykorzystywane do prania odzieży; konstrukcja w postaci blachy falistej (lub innej sfałdowanej powierzchni), zwykle umocowanej w drewnianej lub metalowej ramie. Tara była zazwyczaj umieszczona w balii, osoba piorąca ręcznie przesuwała (tarła) namaczaną bieliznę po powierzchni tary.

Sito (przetak)[6] – proste urządzenie do oddzielania od siebie obiektów o małychi większych wymiarach lub do oddzielania obiektów stałych od płynów. Powierzchnia sita może być otoczona walcowatą powierzchnią (tak zbudowane sito do ręcznego przesiewania to przetak).

W skrzyniach przechowywano ubrania, utkane płótno i inne cenne przedmioty. Beczki i kosze służyły do przechowywania pożywienia (mięsa, zboża).

 



[1] Tygodnik Illustrowany tom I, nr 2 z 1859 r. Artykuł ten zamieściłem w oryginalnej pisowni, w jakiej został umieszczony na na stronie księstwa łowickiego http://www.ksiestwolowickie.za.pl/ti2.htm.

[2] Aniela Chmielińska. Księżacy (Łowiczanie). Bliblioteczka geograficzna "Orbis". Serja III. Tom 9. Kraków 1925. Nakładem Księgarni Geograficznej "Orbis" Kraków-Dębniki. Fragment książki zamieszczony na stronie Księstwa Łowickiego http://www.ksiestwolowickie.za.pl/chmiel11.htm.

[3] Część ta jest autorstwa Eweliny Kwapień przy współudziale Alicji Dyl oraz Piotra Wysockiego i w oryginale nosi tytuł: Kultura ludowa. Całość zamieszczona jest na stronie poświęconej dialektom i gwarom polskim, opracowanej pod redakcją p. prof. Haliny Karaś: http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opis-dialektow&l2=dialekt-mazowiecki&l3=lowickie&l4=lowickie-kultura

[4] Według przekazu ustnego mieszkańców z rodzinnych stron, dachy były kryte tzw. „garlokami”. Było to snopek słomy, który wykręcano na powróśle o 360 stopni. Przywiązywano go do żerdzi na dachu. Garloki, dla zabezpieczenia przed deszczem mocno sciskano, tak, że tworzyły nieprzepuszczalną warstwę.

[5] Wiadomości zaczerpnięte zostały z tego samego źródła.

[6] Według wspomnień rodzinnych przetaków używano do różnych celów. Używano je do częstowania gości weselnych ciastem, ale także do noszenia obroku (drobnej paszy) dla koni. Chodziło o to, by konie dostawały czystą karmę. Obrok powstawał z drobno posiekanej słomy. Robiono go na sieczkarni bębnowej, na której z zależności od potrzeb montowano 2 lub 4 kosy. Sieczkarnie czołowe, stosowane także w gospodarce, posiadały tylko dwie kosy.

Ponadto mięso, a szczególnie słonina, były wieszane na strychu pod dachem słomianym. Mięso, zawsze solone,  przechowywane było w piwnicach wykopanych w ziemi lub w bańkach zanurzanych w wodzie w studni.



Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?


Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


 
 
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło